Polskie wybrzeże Bałtyku posiada jedne z najlepszych warunków na rozwój morskiej energetyki wiatrowej. Dzięki stabilnie występującym wiatrom oraz płytkim wodom, potencjał tego źródła w naszym kraju szacowany jest na nawet 45 GW. Krajowi i zagraniczni inwestorzy od lat czekali w blokach startowych, by ruszyć do wyścigu o najlepsze podmuchy wiatru na morzu. Opublikowana na początku roku 2021 ustawa offshore jest wyraźnym sygnałem dla sektora energetyki - czas start!
Możliwości rozwoju tego źródła energii są niebagatelne. Unia Europejska przedstawiła swoje stanowisko w opublikowanej w 2020 roku strategii na rzecz energii z morskich źródeł odnawialnych. Celem wypracowanej przez Komisję Europejska strategii jest zwiększenie mocy morskiej energii wiatrowej z obecnego poziomu 12 GW do 60 GW do roku 2030 oraz aż 300 GW do roku 2050. KE zachęca również kraje członkowskie do wypracowania ram długoterminowej transgranicznej współpracy. Instalacje na morzu posiada obecnie 11 europejskich krajów. Liderem morskiej energetyki wiatrowej na naszym kontynencie jest Wielka Brytania, w której moc zainstalowana przekroczyła 10 GW, z Niemcami na drugim miejscu oraz mocą zainstalowaną około 8 GW.
Pozarządowe analizy wykazały, że Polska posiada potencjał na zainstalowanie nawet 45 GW mocy z wiatraków na morzu do 2050 roku. Dla porównania, łączna moc zainstalowana w kraju w czerwcu 2021 roku wyniosła 52,7 GW. Elektrownie konwencjonalne nadal stanowią ponad 37 GW, podczas gdy odnawialne źródła energii niewiele ponad 14 GW. Oznacza to duży potencjał na zdywersyfikowanie polskiego miksu energetycznego oraz zwiększenie bezpieczeństwa energetycznego. Udział tego odnawialnego źródła energii daje również szanse na obniżenie emisyjności sektora wytwarzania energii elektrycznej. Polityka energetyczna Polski do 2040 r. (tzw. PEP 2040), przyjęta w lutym tego roku zakłada, że do roku 2040 ponad połowę mocy zainstalowanych będą stanowić źródła zeroemisyjne. Przyczynić do tego ma się głównie morska energetyka wiatrowa nadal planowane uruchomienie elektrowni jądrowej. Przy tak dużym potencjale wiatraków na morzu, zamiar budowy elektrowni jądrowej wydaje się bezzasadny. Wiatraki stanowią zeroemisyjne źródło, które w porównaniu do elektrowni atomowych jest relatywnie szybkie w budowie, tańsze oraz nie generuje niebezpiecznych odpadów.
Rozwój wiatraków na Bałtyku stanowi istotny punkt strategiczny PEP 2040. Dokument ustanawia cel zainstalowania od 8 do 11 GW mocy o łącznej wartości inwestycji ok. 130 mld zł do 2040 roku. Pierwsze oddania mają się wydarzyć na przestrzeni lat 2023 - 2033. Ma to skutkować rozruszaniem gospodarki oraz pozostałych sektorów związanych z tą technologią po pandemii, ale też wpłynąć na redukcję emisyjności sektora wytwarzania energii elektrycznej. Wiatraki na morzu mogą być dużym motorem napędowym transformacji polskiej energetyki, jednak trzeba zacząć działać szybko.
Początki rozwoju sektora nie były łatwe. Pierwszą przeszkodą dla inwestorów jest brak zintegrowania przepisów prawnych. Ustawa o obszarach morskich z 1991 roku reguluje procedury przeprowadzania inwestycji na morzu. Na nieszczęście branży energetycznej, przepisy zabraniają wznoszenia oraz wykorzystania elektrowni wiatrowych na obszarze morskich wód wewnętrznych i morza terytorialnego. W praktyce oznacza to pas 12 mil morskich (około 22 km) wzdłuż polskiego wybrzeża, wyznaczający jednocześnie granice państwa, który jest wyłączony spod inwestycji. Budowa wiatraków na dostępnym obszarze wyłącznej strefy ekonomicznej, rozciągającej się do 200 mil morskich (370 km) niesie ze sobą zdecydowanie większe koszty oraz wyższy stopień trudności.
Dobrym sygnałem, który niewątpliwie pobudził branżę było przyjęcie na początku 2021 roku ustawy offshore, czyli ustawy o promowaniu wytwarzania energii elektrycznej w morskich farmach wiatrowych. Choć dokument nadal nie rozwiązuje wszystkich problemów takich jak ograniczenia wynikające z ustanowionych wcześniej miejscowych planów zagospodarowania terenu lub procedury ubiegania się o pozwolenia lokalizacyjne, branża przyjęła go z entuzjazmem. Dokument wprowadza dwufazowy system wsparcia, na podstawie tzw. dwustronnego kontraktu różnicowego oraz reguluje procedury administracyjne i przyłączenia wytwórców do sieci elektroenergetycznej. Okres funkcjonowania pojedynczej farmy liczony jest na ok. 25 lat. Ważnym punktem jest również integracja morskich farm wiatrowych z Krajowym Systemem Elektroenergetycznym, która ma być umożliwiona dzięki etapowości budowy nowych mocy.
Co ciekawe, morska energetyka wiatrowa cieszy się bardzo dużym poparciem polskiego społeczeństwa. Według badań Indicator, przeprowadzonych na zlecenie Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej (PSEW), ponad 80% Polek i Polaków uważa, że energia z morskich farm wiatrowych wpływa pozytywnie na walkę ze zmianą klimatu. Jednocześnie, aż 53% ankietowanych twierdzi, że energia wiatrowa produkowana na morzu to dobry lub najlepszy sposób wytwarzania energii ze społecznego punktu widzenia. Zdaje się, że głównym powodem tak wysokiego poparcia społecznego jest przyjazny klimatowi i nieinwazyjny sposób wytwarzania energii. Fakt, że wiatraki będą stawiane minimum 22 kilometry od wybrzeża, sprawia, że nie będą one wpływać widocznie na krajobraz morski. Jednocześnie, Polacy mają świadomość pozytywnego wpływu nowych inwestycji na gospodarkę. Badania przeprowadzone przez McKinsey & Company pokazują, że zainstalowanie morskich farm wiatrowych o mocy jedynie 6 GW stworzy 77 tys. miejsc pracy w całej Polsce.
Coraz bardziej sprzyjające przepisy prawne oraz duże poparcie społeczne, wpłynęły na dynamiczne ożywienie rynku. W połowie września 2021 roku 120 podmiotów związanych z sektorem energetycznym podpisało „Porozumienie sektorowe na rzecz rozwoju morskiej energetyki wiatrowej w Polsce”. Nadrzędnym celem podpisanego dokumentu jest zapewnienie maksymalizacji udziału polskich przedsiębiorców w łańcuchu dostaw dla morskich farm wiatrowych, których ilość już teraz szacuje się na 400 firm. Jednym z ważniejszych graczy na tym runku może okazać się konsorcjum powstałe w tym roku pomiędzy Polską Grupą Energetyczną oraz duńska Ørsted (niegdyś Dong Energy). Firmy wspólnie utworzyły spółkę joint venture w celu budowy dwóch morskich farm wiatrowych na Bałtyku o łącznej mocy do 2,5 GW. Farmy Baltica-3 oraz Baltica-2 mają zacząć działać na przestrzeni 2026 oraz 2030 roku. Projekt niewątpliwie będzie czerpał wiele z doświadczenia duńskiego partnera, który jest największym producentem morskich farm wiatrowych na świecie z ponad tysiącem zainstalowanych na morzu turbin.
Entuzjazm powstania nowego źródła energii nie może przykryć zasad, którymi powinniśmy się kierować podczas transformacji energetycznej. Proces sprawiedliwej tranformacji powinien nieść za sobą stymulację rynku krajowego, udział lokalnych producentów oraz zwiększenie puli miejsc pracy oferowanej pracownikom sektora energetycznego. Dobrze byłoby, gdyby morskie farmy wiatrowe nie okazały się jedynie intratnym dodatkiem do portfolio spółek związanych z paliwami kopalnymi. Rozwój nowego źródła w Polsce powinien być inkluzywny, zcentralizowany oraz otworzyć oczy przemysłu i polityków nie tylko na rachunek ekonomiczny, ale przede wszystkim na istotę niskoemisyjnych źródeł energii elektrycznej. Nie potrzebujemy w Polsce kolejnych gigantów energetycznych monopolizujących rynek, a raczej nowej odsłony energetyki 2.0 - obywatelskiej, inkluzywnej i przede wszystkim, przyjaznej klimatowi.
Zawarte w tekście poglądy i konkluzje wyrażają opinie autorki i nie muszą odzwierciedlać oficjalnego stanowiska Fundacji im. Heinricha Bölla.